Gmina Gostycyn
http://archiwum.gostycyn.pl

12 maja 2016 11:09 | Aktualności

Obchody Narodowego Dnia Zwycięstwa

9 maja br. w Gostycynie obchodzono Narodowy Dzień Zwycięstwa. Przedstawiciele samorządu, delegacje, poczty sztandarowe: harcerzy, strażaków i kombatantów, zaproszeni goście i uczniowie z Zespołu Szkół im. Jana Pawła II w Gostycynie oraz najmłodsi – przedszkolacy z Publicznego Przedszkola w Gostycynie zebrali się o godz. 10:00 pod budynkiem Gminnego Ośrodka Kultury w Gostycynie, skąd przeszli pod pomnik "W hołdzie ofiarom faszyzmu obrońcom ojczyzny".

Zebranych przywitał przewodniczący związku kombatantów, Pan Benedykt Grabowski, po czym Pan Marek Sass przedstawił Rys Historyczny. Następnie delegacje złożyły kwiaty i wieńce. Uroczystość zakończyła się spotkaniem przy kawie w sali kominkowej GOK-u.

 

 

Marek Sass

71 rocznica zakończenia II wojny światowej

W obecnym czasie, kiedy pewnym wydarzeniom nadać się pragnie mniejsze znaczenie, nie można pozwolić, aby je marginalizowano. Trzeba nam więc pamiętać między innymi i o tym, że w walkach o Berlin Armię Czerwoną wspomagały oddziały złożone z żołnierzy należących do 1. Armii Wojska Polskiego. Z 12 tysięcy, którzy walczyli w stolicy III Rzeszy, poległo około 3 tysięcy.
W czasie szturmu Polacy znajdowali się około 60 kilometrów na północ od Berlina. 30 kwietnia 1939 r. o godzinie 7 rano zameldowali się w rejonie walk. Zostali przydzieleni do sowieckich jednostek pancernych. Od tej chwili brali udział w walkach w ostatnim, najsilniej umocnionym rejonie, m.in. w zachodniej części Tiergarten, przebijając się w stronę Reichstagu, w rejonie Politechniki i przy Bramie Brandenburskiej. Zdobyli 56 kwartałów miasta, 7 kompleksów fabrycznych, 4 stacje metra i większą część budynków Politechniki. Wzięli do niewoli 2550 jeńców.
2 maja 1945 r. około 6 rano, podczas rajdu przez park Tiergarten żołnierze z 1. Dywizji Kościuszkowskiej zatknęli, na środku trzeciej kondygnacji Pruskiej Kolumny Zwycięstwa, biało – czerwony sztandar. Trzeba i o nich pamiętać...
W nocy 8 maja 1945 r. wszystko miało się wreszcie zakończyć. Czterej, upoważnieni przez swoje rządy, przedstawiciele mocarstw weszli na salę wypełnioną dziennikarzami z całego świata i wojskowymi z radzieckich jednostek zdobywających Berlin.
Po chwili wprowadzono przedstawicieli niemieckich, feldmarszałka Keitla, generała Strumpfa i admirała Friedeburga z grupą towarzyszących oficerów. Wszyscy wspólnie usiedli za jednym stołem.
„My niżej podpisani, działając w imieniu naczelnego dowództwa niemieckiego, zgadzamy się na bezwarunkową kapitulację Naczelnemu Dowódcy Armii Czerwonej i równocześnie Naczelnemu Dowództwu Sojuszniczych sił ekspedycyjnych wszystkich naszych sił zbrojnych na lądzie, na morzu i w powietrzu, jak również wszystkich sił znajdujących się obecnie pod dowództwem niemieckim. (...) Naczelne dowództwo niemieckie wyda natychmiast rozkaz (...) przerwać działania wojenne 8 maja 1945 r. o godzinie 23. 01.”
Ów akt kapitulacji Niemiec, fragmentarycznie zacytowany powyżej, podpisali wymienieni już wcześniej oficerowie niemieccy. Obok swoje podpisy złożyli dowódcy alianccy, Żukow i Tedder.
Tak oto zamknęła się jedna z najtragiczniejszych kart dziejów człowieka. Pochłonęła ponad 50 milionów istnień ludzkich, w tym 20 milionów Rosjan, 9,5 miliona Niemców, 6 milionów Polaków.
Wśród nich znalazło się wielu mieszkańców naszej gminy. Jedni polegli podczas kampanii wrześniowej 1939 r., inni złożyli swoje życie na ołtarzu męczeństwa w Rudzkim Moście i Karolewie, obozach koncentracyjnych, czy wreszcie w drodze za Ural.
Tak oto z własnej woli człowieka zubożała Ziemia – Planeta Ludzi podpalona ogniem nienawiści, nietolerancji, źle pojętych aspiracji i fanatyzmu.
Pozostała tragiczna rana w ludzkiej pamięci, a z drugiej strony rodziła się ogromna chęć życia i radość tworzenia od nowa.
„Jak człowiek pragnął tej chwili. Ile to razy o niej marzył, gdy znienawidzony hitlerowiec rozbijał się po niej. Śniłem o niej, o nią każdy dzień na nowo Boga prosiłem. A kiedy niebezpieczeństwo groziło mi, kiedy drżałem nieraz jak liść osiki o życie swoje i najdroższych wówczas przychodziła myśl jedna: skończy się wojna, pokonany będzie wróg; uspokajała, pocieszała, dźwigała i dodawała otuchy w wytrwaniu.” - pisał jeden z uczestników tamtych dni.
Od ówczesnego maja mija 71 lat od tamtych wydarzeń. To już ponad pół wieku kontynent europejski, a z nim nasza Ojczyzna, cieszy się pokojem. W tym czasie wyrośliśmy my, pokolenie powojnia, które zna wojnę tylko i wyłącznie z opowiadań, relacji historycznych, fotografii, czy też filmów dokumentalnych lub fabularnych. Tak naprawdę nie wiemy nic o wojnie. Nie wiemy co to strach, niepewność, lęk przed kolejnym okupacyjnym dniem. I oby tak pozostało, abyśmy nie musieli być bohaterami wojny, ale abyśmy byli bohaterami ciężkiej, codziennej, uczciwej i dobrej pracy.
Przekraczając próg XXI w. wierzyliśmy, że pamięć o tamtych bolesnych wydarzeniach nadal ma moc ocalania od kolejnych nieszczęść. Stanowi przestrogę. Jakże szybko okazało się, że ta moc jest iluzoryczna, mitologiczna, a wręcz magiczna. Posnęliśmy na murach, stając się bezużyteczni, jak ewangeliczne panny bez oliwy w lampach. Naiwnie wierząc w człowieczeństwo człowieka nie zauważyliśmy jak ponownie staje się wilkiem. Nie dostrzegliśmy zagrożeń, a kiedy one po kolei następowały – lekceważyliśmy je. Wierząc, że nieszczęścia spotykają wszystkich innych, tylko nie nas. Są daleko, poza horyzontem naszej codzienności. Zapomnieliśmy, że współczesny świat jest jak globalna wioska, a odległości, przestrzenie, straciły na swoim pierwotnym znaczeniu.
A już Cyprian Kamil Norwid przestrzegał:

„Tak i wolność – społeczeństwa
Słońcem jest duchowym,
Lecz przez kwiaty bezpieczeństwa
Wieńcem narodowym.”

Którędy powiedzie nas dalsze droga? Jakie przed nami zakręty? Czy bezpiecznymi będziemy zamykając się na innych? Czy trzeba kolejnych milionów ofiar, aby zwaśnione strony usiadły przy jednym, wspólnym, stole? Nie pamiętamy już, że to ideologiczno – narodowo – socjalistyczne egoizmy jednostek, Hitlera i Stalina, uruchomiły lawinę zła, w nie jednym człowieku rozbudzając najniższe instynkty? A może wspólne budowanie przyszłości jednak ma sens. Oto pytanie, które stawiamy sobie dzisiaj, 71 lat od kataklizmu, który zniszczył ówczesny świat. Wierząc, oby nie naiwnie, że nasz świat ma szansę przetrwać...

Zdjęcia: